logo

Oddział Poznań

  • 1
  • 2
  • 3

II Elegia wiosenna 1987 ('92)

Ziemia stanie się najszczęśliwszą planetą
Ale wtedy już nie będziesz żył.
Miłosz, „Wiosna 1932”

O wiosno! Przyjaciółko moja piękna
która rodząc się rodzisz i – o chwilo! –
znikasz w płomieniach obfitości; przyjdź
bo oto minęła zima i choć nie
ukazały się listki i pierwiosnki
bielmo śniegu opadło z oka ziemi.
Sfruń synogarlico w tę dolinę płaczu.

Bereniko której pierś jeszcze senna i
wilgoć zdumiona tak rannym budzeniem:
wstań, w ciepłych zaułkach ciała ukryj mnie,
zbaw więźnia skały straceń gdzie sępy
codziennej śmierci przeszłość i przyszłość
przemieniają w skrzydła z lśniących kości.
Nie Polskę! niech ciebie Luizo zobaczę.

Spójrz, Poznań pochwycony w potrzask tłumu
w smogu bredni ze wstydu za moim
oknem skrył się jak mnich pod kapturem mgły
i ukradkiem spogląda w liniejące
lustro Warty i słyszy samobójców
śmiech. W duszach z betonu strach upija się
nienawiścią? Bądź miła Wergilim tej

wędrówki. Jak człowiek z trzęsawisk na stały
ląd ratowany tak przybyłem tutaj
po oddech i światło nauki; młodość
i miłość powierzając – szatom światłości.
Dręczony w metod madejowym łożu
zdumiony zbyt późno spostrzegłem że
zaufałem tuzinowi kolorowych

rękawiczek. Planety spalonego
papieru na wysokość błękitu:
tańcująco spadające na moje
życie i wiersze. I ta nadzieja że
nie dla pustych figur skazałem się
na piekło czernionych kartek. O skóro
na której smołą piszą imię demona.

Ta tęsknota: ja nie zamknę, ja światło
odtworzę poza wierszem; jak wczorajszej nocy
otworzyła się we mnie – mapa czasu?
Spojrzałem w ogromne oko snu: w krysztale
dnia gwiazdy z głębi i w głąb jaśniejące
jak płatki z jabłoni osypały się – w Lwa.
Wstrząsnął grzywą Król nad horyzontem i

Apollo? Dawid z światła oczu Michała?
I zapach wiosny która rodząc się ze
śmierci w płomieniach obfitości Nowego
Jeruzalem powtórne przyjście Mistrza
rodzi. Bo oto minęła Ziemia pierwsza
i sfrunęła Synogarlica Chwały
i wypełniła Panem dolinę nieba.