logo

Oddział Poznań

  • 1
  • 2
  • 3

O Solidarności Walczącej w Poznaniu

Kilka słów o nas...

Stan wojenny jako polityczne „przesilenie” był przeczuwany na blisko 10 miesięcy przed jego wprowadzeniem... Wyraźnym sygnałem takiego rozwiązania było skupienie całej władzy przez generała W. Jaruzelskiego, w marcu 1981 roku. Od tego czasu sprawował on władzę polityczną jako I sekretarz PZPR, wykonawczą jako szef rządu, Prezes Rady Ministrów oraz jako zwierzchnik sił zbrojnych, Generał Armii LWP. Postępująca od tego czasu eskalacja napięcia ze strony ówczesnych władz wywoływała, jako jedynie skuteczną metodę działania, strajki i manifestacje społeczne. Od jesieni 1981 roku było to już szczególnie widoczne i wyczuwalne w sytuacji społeczno – politycznej Kraju. Bezpośrednią przyczyną tego napięcia był brak dostępu Związku do środków masowego przekazu, co radykalizowało nastroje społeczne. W tej sytuacji „noc generałów” z 12 na 13 grudnia 1981, była logicznym następstwem całego ciągu zdarzeń.

Internowanie i aresztowanie dziesięciu tysięcy działaczy „S”, zakaz zgromadzeń i strajków był próbą wciśnięcia „kwiatu demokracji” z powrotem do gorsetu groteski, „demokracji socjalistycznej”. Z jednej strony „to nie mogło się udać” a z drugiej przecież „nie takie rzeczy widziała historia”, szczególnie na wschodzie, pod panowaniem ZSRR.

Po pierwszym szoku i zaskoczeniu, było coraz bardziej oczywiste, że nie można pozostać biernym, trzeba d z i a ł a ć w imię wspólnych wartości. Pokojowo nastawione manifestacje społeczne w czasie uroczystości rocznicowych, z powodu brutalności milicji kończyły się zazwyczaj ulicznymi zamieszkami. W takich momentach społeczne protesty były prowadzone z konkretnymi osobami – milicjantami, lecz agresywny zomowiec był jedynie uosobieniem przeciwnika politycznego i jednocześnie wyrazem politycznej bezsilności rządzących. Związek zawodowy oskarżany w środkach masowego przekazu o ekstremizm i chęć rozlewu krwi, nie mógł formułować haseł nawołujących do walki z klasąa rządzącą. Pamiętać przy tym należy, że NSZZ Solidarność powstała w zupełnie innym czasie i rzeczywistości, a uznanie przez Związek istniejącego w 1980 roku porządku prawnego, było warunkiem jego legalizacji.

Solidarność Walcząca była jedynym ugrupowaniem, które mówiło wprost, że nie można rozmawiać lub pertraktować z ludźmi dawnego obozu władzy. Dzisiaj, na początku XXI wieku, możemy się naocznie przekonać, dlaczego. Ilość ciągle ujawnianych afer oraz prokuratorskie oskarżenia o działania na szkodę regionu i kraju sprawiają, że określenie Jerzego Giedroyca „mali i miałcy”, jest dla tych osób najbardziej delikatnym określeniem. Udział w zorganizowanym oporze przeciwko takim układom był dla nas jedyną rozsądną alternatywą.

Nasza rola polegała na pogłębianiu świadomości politycznej i wspieraniu dążeń niepodległościowych, od poziomu niewielkich, przyjacielskich grup znajomych poprzez zakłady pracy do wystąpień rocznicowych włącznie. Osiągaliśmy to głównie przez drukowanie i kolportaż niezależnej prasy. Były to dwutygodniki SW, kwartalniki „Czas”, „Czas Kultury”, książki, tomiki wierszy, kalendarze, znaczniki itp. Wydaje się, że działanie w taki sposób przynosiło najlepsze efekty w Poznaniu, mieście o żywych tradycjach pracy organicznej. Działania te miały w swej perspektywie jawny cel: odsunięcie „komunistów” od władzy. Nie pozostawiały także miejsca na, przyzwalające do przemocy, zapewnienia o bezbronności i „nadstawianiu policzka”. Przecież pod koniec XX wieku, w środku Europy, nie można było być obojętnym, gdy za przekonania polityczne polowano na ludzi, wywlekając ich z mieszkań, skazując w sfingowanych procesach i osadzając razem z pospolitymi kryminalistami w więzieniach ! To się dzisiaj nie mieści w głowie ale wówczas większość społeczeństwa była tak zastraszona i pozbawiona nadziei, że niewiele osób dopuszczało do siebie myśl o tym, że jest to sytuacja nienormalna, z którą należy walczyć. Czy dzisiaj możemy sobie wyobrazić że, np. podczas kilkusetosobowej manifestacji w 1984 roku (między dzisiejszym CK Zamek a Pomnikiem Ofiar 28 czerwca 1956), dwóch zomowców wyciągało jednego mężczyznę z tłumu, a protestujący, będący w stukrotnej przewadze liczebnej, ze strachu nie reagowali na to !? Tak paraliżujące zniewolenie, dorównywało wizji totalitaryzmu z powieści Orwell'a..

Narzucony z zewnątrz ustrój, bezkarność funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa posuwających się do bestialskich morderstw lub pobić ze skutkiem śmiertelnym rzekomo przez nieznanych sprawców - taki był rzeczywisty obraz szarej codzienności.

W takiej atmosferze w 1982 roku, została zawiązana we Wrocławiu Solidarność Walcząca. Sprawnie działające struktury Solidarności Walczącej w Poznaniu powstały w 1983 r. Założycielem SW w Poznaniu był Maciej Frankiewicz, który był zwolennikiem działań radykalnych, wiedząc że z tym systemem trzeba bezkompromisowo walczyć. Stopniowo przyłączaliśmy się uczestnicząc we wspólnych działaniach, tworząc w ten sposób w Poznaniu Oddział SW. W kierownictwie poznańskiej SW znajdowały się trzy osoby: Maciej Frankiewicz, Szymon Jabłoński i Szymon Łukasiewicz. Ta tzw. Rada Oddziału miała prawo do posługiwania się przechodnim pseudonimem „Stefan Bobrowski”. Prócz tych trzech osób oraz Anny i Rafała Grupińskich do 1986 r. nikt nie orientował się, kto kryje się za pseudonimem „Stefan Bobrowski”. Zaprzysiężeni członkowie Solidarności Walczącej nie ujawniali swoich nazwisk ani pełnionych funkcji, zazwyczaj nie byli widoczni na manifestacjach, gdzie łatwo mogli zostać zauważeni i rozpoznani.

W pierwszej połowie 1985 r. nastąpił szczyt popularności i sprawności organizacyjnej SW w Poznaniu. Około 40 osób zaprzysiężonych, z których część pracowała na etatach w SW, druk książek, sprawnie funkcjonująca łączność między poszczególnymi grupami Solidarności Walczącej, sporadyczne rozszerzanie kolportażu „SW” na inne miasta, ustabilizowane kontakty z SW we Wrocławiu. Sytuacja ta uległa zmianie po aresztowaniu M. Frankiewicza w czerwcu 1985 r. Jego funkcje przejął Szymon Jabłoński. W listopadzie 1985 r. aresztowany został Sz. Łukasiewicz.

Znaliśmy się po części z czasów legalnej Solidarności, wspólnych zainteresowań, czasami uczęszczaliśmy do tych samych szkół lub uczelni. Byliśmy nieliczną, jak na miasto 500 tysięczne, grupą młodych ludzi w wieku od 20 do 30 lat. Studiowaliśmy, uczyliśmy się lub pracowaliśmy. Łączyło nas wspólne przekonanie o potrzebie walki z systemem, zdolności organizacyjne, indywidualizm, lojalność wspólnej sprawie... Dzisiaj, gdy odwaga bardzo staniała warto przypomnieć że wówczas, na początku lat '80-tych, nie tak łatwo można było znaleźć osoby pragnące zaangażować się, godne zaufania i posiadające ku temu predyspozycje zarówno psychiczne jak i fizyczne. Ofiarność np. drukarzy wymagała wysiłku i zręczności, a po 10 godzinach pracy, sił na wykonywanie codziennych spraw i obowiązków nie pozostawało zbyt wiele... Znaczącą grupę poznańskiego oddziału SW tworzyło kilkunastu karateków z klubu karate „Feniks”. W oparciu o nich, w początkowej fazie znacznie rozwinął się druk i kolportaż SW w Poznaniu. Aresztowaniem i pobytem w więzieniu zapłacili za swą działalność Łukasz Bednarz i Dariusz Andrzejewski. Również w oparciu o tę grupę było zorganizowane Radio Solidarności Walczącej w Poznaniu. Przyjaźń i wzajemne zaufanie, były najlepszą gwarancją naszego sprawnego działania. Każda z około 40 zaprzysiężonych osób poznańskiego ośrodka była „na wagę złota”. Nie można jednak pominąć tu niezawodnej pracowni fotograficznej, zorganizowanej i prowadzonej przez Adama Szatkowskiego (także z KK „Feniks”). Przez cały okres działalności naszego Oddziału, większość klisz fotograficznych wydawnictwa SW była Jego dziełem.

Od początku naszego istnienia, jako poznańskiego oddziału Solidarności Walczącej, przez głoszone w sposób jawny, radykalne jak na tamte czasy hasła- staliśmy się wrogiem nr 1 dla władzy ludowej, „socjalistycznej”. Nie bez znaczenia był fakt, że w ogólnym marazmie życia- wegetacji stanu wojennego, działania innych grup opozycyjnych w Poznaniu od 1982 roku były incydentalne. Otoczeni i inwigilowani przez SB, znani działacze z okresu pierwszej Solidarności 1980-1981, nie mogli podjąć się zadania inicjowania i przewodzenia działalności niezależnej, skierowanej przeciwko systemowi i ludziom go tworzącym. Bardzo trafnie ocenił to Kornel Morawiecki, którego zdaniem w Wielkopolsce w latach 1983-1986, Solidarność Walcząca stanowiła znaczniejszą siłę politycznego podziemia niż regionalne władze NSZZ „S”. Działając w tym czasie i współtworząc struktury SW w Poznaniu, w pełni podzielamy ten pogląd.

Maciej Frankiewicz
Szymon Jabłoński
Szymon Łukasiewicz
Poznań, maj 2005